Homilia wygłoszona przez ks. Sławomira Kostrzewę na zakończenie rekolekcji dla małżeństw zorganizowanych przez ks. Michała Ciureja i wspólnotę Sychar w kościele ERLÖSERKIRCHE AM SCHÜTTEL do Polonii austriackiej w Wiedniu.
Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza (Mt 18, 21-35)
Piotr podszedł do Jezusa i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy?»
Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który był mu winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby dług w ten sposób odzyskać.
Wtedy sługa padł mu do stóp i prosił go: „Panie, okaż mi cierpliwość, a wszystko ci oddam”. Pan ulitował się nad owym sługą, uwolnił go i dług mu darował.
Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: „Oddaj, coś winien!” Jego współsługa padł przed nim i prosił go: „Okaż mi cierpliwość, a oddam tobie”. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu.
Współsłudzy jego, widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło.
Wtedy pan jego, wezwawszy go, rzekł mu: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?” I uniósłszy się gniewem, pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu nie odda całego długu.
Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu».
Tutaj słuchaj;
Jak już wczoraj mówiłem, księdzu proboszczowi, tak wiele razy, ilekroć byłem na rekolekcjach, miałem okazję przekonać się, że to sam Pan Bóg decyduje o tym, o czym mamy mówić. Bo to przyjechałem tutaj z takim poleceniem, by wygłosić rekolekcje dla małżeństw. Myślę temat bardzo ważny, potrzebny. Ale też, jak wiemy, to życie małżeńskie niesie ze sobą różne problemy, wiele aspektów tego rodzaju życia można by poruszać. I zawsze chcemy trafić, właśnie, w to, co jest najważniejsze. Z jednej strony jest to sprawa, dotycząca wyboru tematów, które podejmujemy, która wynika z życia konkretnej społeczności, ale także z tego, co sam Pan Bóg chce, aby zostało powiedziane. I kiedy bierzemy do ręki czytania, Ewangelię na dany dzień, nagle okazuje się, że to się pokrywa. Nasze obserwacje odnośnie tego, co widzimy, że jest jakimś problemem, z tym, co słowo Boże mówi na dany dzień. I tak jest właśnie dzisiaj. Zwróćmy uwagę, że Pan Jezus w dzisiejszej liturgii słowa mówi o trudnych sprawach, ale właśnie takich, które składają się na naszą codzienność z tym, z czym sobie nie radzimy, co jest powodem rozbicia, zła obecnego w wielu rodzinach, w małżeństwach. Mówi właśnie o tych naszych słabościach, złych cechach, które często są powodem naszego wielkiego cierpienia. Tutaj zostają wymienione złość, gniew, nienawiść, nieprzebaczanie.
I o tym chciałbym, abyśmy sobie dzisiaj opowiedzieli. Przede wszystkim jednak na początku warto byłoby na te sprawy spojrzeć trochę inaczej. Mianowicie musimy mieć świadomość, że w każdym z nas są obecne pewne cechy, które albo mogą nas doprowadzić do wielkiej świętości, albo mogą nas doprowadzić do wielkiego upadku, do potępienia. Są obecne i jedne i drugie. Pytanie tylko, które cechy rozwijamy, które jak to się mówi, karmimy, które uzewnętrzniamy. I taki szybki rachunek sumienia powinien nastąpić w tym momencie, co w nas dominuje.
Trochę o tym, wczoraj sobie mówiliśmy. Jako przykład: Pewna kobieta zauważyła, że jest obdarzona przez Pana Boga darem empatii. To właściwie nie tyle ona zauważyła, co ludzie, którzy z nią przebywali i mówili, ale to jesteś empatyczna, e tak dobrze się z tobą rozmawia, ty tak doskonale potrafisz nas zrozumieć. I też ona, jak i ci ludzie zauważyli, że dzięki tej empatii, temu darowi, który otrzymała od Pana Boga, potrafi fantastycznie prowadzić relacje z ludźmi. Że to dobrze wpływa na jej otoczenie, środowisko, że dzięki temu korzysta też jej rodzina. Pewien kapłan zauważył to także i powiedział: „wiesz, ty otrzymałaś od Pana Boga wielki dar i nie zaniedbuj, rozwijaj go, pilnuj tej cechy, bo wiele dobra może z tego daru wyniknąć dla ciebie dla twojego otoczenia. To może być droga dla twojej świętości. Ale warunek, musisz nad tą cnotą pracować. Musisz prosić Pana Boga, modlić się, aby ta cecha w tobie nigdy nie zanikła i żebyś mogła ją świadomie w sobie rozwijać”. I rzeczywiście ona go posłuchała i do dzisiaj pięknie służy i swojej rodzinie, małżeństwu, pracuje także w parafii, pomaga wielu ludziom. Także jest na najlepszej drodze do świętości. Zanim przejdziemy do mówienia właśnie tych negatywnych cech to warto zastanowić się nad jakąś dobrą cechą, którą inni w nas zauważają.
Zastanówmy się, za co chwalą ciebie twoi bliscy?
Za jaką, cechę dobrą, pozytywną, zauważasz, że otrzymujesz wiele pochwał i sympatii. Można by tutaj oczywiście podać różne cechy, może właśnie w tym momencie wielu z was o jednej z tych cech sobie pomyślało. Mogą to być dobroć, łagodność, cierpliwość. Może to jest wyrozumiałość, może bezinteresowność, może prawdomówność, uczciwość, życzliwość i moglibyśmy jeszcze tak długo. Jeżeli inni ludzie zauważają w nas więcej niż tylko jedno spośród tych cech to bardzo dobrze. To bardzo dobrze. Wiedzcie, że to są dary Pana Boga, że naprawdę mogą doprowadzić każdego z was do wielkiej świętości. Ale trzeba być tych cech świadomym, trzeba je w sobie rozwijać, pielęgnować, używać ich, ale jak używać? Używać ich z miłością i z miłości do innych ludzi. W służbie bliźnim, nie dla swojej korzyści. Nie sztuka, być na przykład cierpliwym czy miłym, jeśli spodziewamy się czegoś w zamian. Jeżeli wiemy, że nam się to po prostu opłaca, to oczywiście nie jest żadna świętość. Sztuka to będzie okazywać te dobre cechy wtedy, kiedy nic w zamian nie otrzymujemy.
I kiedy tak naprawdę jest to bardzo, bardzo trudne, kiedy na przykład trzeba być miłym w środowisku, które absolutnie do tego, żeby być miłym nas nie zachęcę. Ale tak jak powiedziałem, są w nas dobre cechy, które są naszym biletem do nieba, drogą do świętości, ale też są też pewne cechy negatywne, które mogą nas doprowadzić do wiecznego potępienia, jeśli ich nie rozpoznamy w sobie i nie będziemy ich zwalczać. I te cechy posiada każdy człowiek, tak jak w każdym człowieku jest jakaś cząstka, ziarno dobra, tak samo w każdym z nas jest niestety jakaś taka zatruta kropla. To jest wynik tego, że nasza natura jest skażona grzechem pierworodnym. I pracę nad sobą, którą mamy podejmować przez całe życie, ma nas prowadzić do tego, by uświadomiać sobie to, co jest naszą słabością, co jestem naszym wewnętrznym złem. Mamy to w sobie tłumić i wykorzeniać z pomocą Bożej łaski.
I wielu ludzi, małżonków, młodzieży nawet dzieci pyta, ale przede wszystkim to są pytania stawiane przez dorosłych. Mam świadomość, że są we mnie pewne złe skłonności. Wiem, że są we mnie pewne cechy, które ranią Pana Boga, które prowadzą do grzechów. Wiem, że jestem, że bywam arogancki, agresywny, egoistyczny, leniwy, wulgarny, rozrzutny, obłudny, pyszny, i tutaj może padać dosłownie wszystko. Mam świadomość, że nie panuje nad tymi złymi skłonnościami, czy tą złą skłonnością, że to rozbija moje małżeństwo, moją rodzinę, że to niszczy moje relacje z bliskimi, z wieloma ludźmi, że mnie to oddala od Pana Boga. Wiem o tym, ale co mogę zrobić? Jak mogę to w sobie uzdrowić? Takie pytania stawia sobie wielu. I dobrze jest, jeżeli stawiamy sobie takie pytanie, co mam zrobić, co mam uczynić, żeby się tego pozbyć? Dobrze jest, bo to oznacza, że człowiek uświadamia sobie to zło, które w nim jest obecne, że zauważa ten problem, że nawet czasem potrafi nazwać po imieniu to, co jest w nim złe, co jest tą niedoskonałością. Dobre jest to, że nie wybiela sam siebie, że nie czyni siebie ideałem. To już jest znak, że działa w nim Boża łaska, że Bogu zależy, żeby człowiek się tego pozbył, żeby pracował nad sobą, że Bóg chce temu człowiekowi pomóc. I właśnie w taki sposób, czy to przez wewnętrzne, wyrzuty sumienia, czy przez komunikaty, jakie do nas spływają od innych ludzi, ty wiesz, ty jesteś za bardzo arogancki, ty zmień się, ty leniu i tak dalej, może coś takiego słyszymy od kogoś. Właśnie przez innych ludzi Pan Bóg chce nas doprowadzić do pracy nad sobą. No i żeby wyeliminować te cechy, to nie jest takie proste, wiemy o tym doskonale. Nie wystarczą jakieś proste terapie czy techniki samokontroli, panowania nad sobą, nad swoimi emocjami, nad swoim ciałem. To jest o wiele za mało. Zdajmy sobie sprawę z tego, że każdy człowiek może przybrać na chwilę, na 5 minut, na tydzień jakąś pokerową twarz, ale w środku problem będzie, w środku będzie w nim wrzało.
Kiedyś pewien mężczyzna mając świadomość swoich niekontrolowanych wybuchów agresji, w którym straszliwie ranił swoją rodzinę, po konsultacji z lekarzem psychiatrą, bo uważał, że to jest właściwie miejsce, żeby sobie poradzić z tym problemem, postanowił brać jakieś leki, leki psychotropowe. No ale zaważył, że to nie jest rozwiązanie problemu, owszem, te leki jakoś oddziaływały na jego organizm. One działały, otępiająco, może na zewnątrz był troszkę bardziej spokojny, ale jednak problem był w nim, był w nim jak drzazga. Dlaczego tak się właśnie dzieje? Właśnie dzieje się tak, kiedy próbujemy rozwiązywać tego rodzaju problemy ludzkimi sposobami, bo to nie jest tylko i wyłącznie sprawa związana z psychologią, czy czymś co może wyeliminować nauka. Tutaj potrzeba po prostu mocy Bożej, bo to jest już walka duchowa. Jak uczy nas słowo Boże, że centrum naszych dobrych i złych skłonności, zachowań mieści się w naszym sercu, żeby uzdrowić to, co chore, trzeba przede wszystkim modlitwy, trzeba zaangażowania samego Boga. To Bóg ma uzdrawiać nasze serce, a my mamy z tą Bożą łaską współpracować. W jaki sposób Bóg, a nie żaden lekarz, psychiatra czy kto inny, uzdrowią nasze serce, w jaki sposób Bóg to czyni?
Czyni to już przez sam swoją obecność w naszym sercu, w naszej duszy, kiedy jest On obecny i kiedy działa Jego łaska, kiedy jest w nas obecny, kiedy przyjmujemy Komunię Świętą. Kiedy działa w nas Jego moc, kiedy przystępujemy do spowiedzi świętej. Po trzecie, kiedy się modlimy, wtedy również Bóg oddziaływuje na nas i na nasze serce. Po czwarte, kiedy czytamy słowo Boże i to Słowo Boże mówimy dotyka naszego serca, przemienia to serce, tak wielka jest moc Słowa Bożego. I w końcu po piąte przez post, który podejmujemy. Jeżeli są jakieś wady, cechy, z którymi nie możesz sobie poradzić, może dobrze jest w tej intencji pościć od czasu do czasu, podjąć taki post. Myślę, że to jest bardzo dobra droga walki, czasami jedyna możliwa, jedyna skuteczna, tak też uczy sam Pan Jezus. To są właśnie te drogi eliminowania w nas to, co jest grzeczne. Jeżeli ktoś z tego zrezygnuje, jeżeli ktoś tego nie podejmie, powie, a jakoś to będzie, to naraża siebie na wielkie niebezpieczeństwo. Zobaczmy jak wielu ludzi rezygnuje dzisiaj z Komunii Świętej, ze spowiedzi i z modlitwy, jaką cenę płacą za to ich najbliżsi. Przede wszystkim jaką cenę płaci on sam. Bo przez niego i jego zachowania uzewnętrzniają się najgorsze cechy i z tego powodu tak wielu ludzi obok cierpi. To jest problem. To jest problem i dorosłych, małżonków i młodzieży, która zupełnie czasem nad tym nie panuje. Ale także niestety coraz częściej dzieci, nieraz bardzo małych. Z tego powodu rozwala się wiele małżeństw, rodzin, z tego powodu są niesamowite problemy z nastolatkami. Są wielkie problemy wychowawcze, problemy z prawem, wiele nieszczęść.
Chciałbym tu podać przykład, pewni rodzice przyszli do mnie, poskarżyć się na swoje dziecko, ciągłe zmiany szkół, problemy z prawem, groził temu chłopakowi poprawczak. Jeszcze, jeszcze wiele innych spraw myślę, że ta o której tak najmniej powiedzieli, ale chyba najbardziej bolała. Jak ten chłopak straszliwie ich codziennie ranił swoimi słowami, swoją arogancją, butą, pychą. Ale kiedy zapytałem ich czy ten chłopak w ogóle się modli? To mówili; No nie, już dawno nie widzieliśmy go na modlitwie, a do kościoła chodził, no raczej tak chodził, jak myśmy chodzili. A oni to tak chodzili sobie bardzo od święta, bardzo od święta. Do sakramentów też oni jako rodzice za bardzo nie przestępowali. No tak jak się na święta zdarzyło przyjęli spowiedź, komunie, ale to potem już szybko im przechodziło. I to przejął ich syn. Tak samo pytam, no ale czy poznaje Pana Boga, czy w ogóle czegoś się uczył o Bogu? Nie, no wypisaliśmy go z tej lekcji religii, no wszyscy wypisują tam jakieś dodatkowe zajęcia, może mu się bardziej przydadzą. Bardziej mu się przydadzą, no to co z tego, że zna perfekcyjnie angielski jak z nim się nie da żyć. Jak z nim się nie da żyć? Bo nie zna Boga, nie kocha Boga i dla Boga nic nie chce zrobić swoim życiu. Co z tego, że zna perfekt mówi po angielsku, po niemiecku czy po chińsku? Zrezygnowaliście z obecności Boga w życiu własnego dziecka i w swoim własnym życiu i dziwicie się, że macie teraz piekło w domu? No tam, gdzie nie ma Boga jest piekło, to jest najprostsza definicja piekła. Czego się spodziewacie? Czego się spodziewać? No i oni mówili no tak, rzeczywiście no popełniliśmy błędy, no może, może trzeba będzie coś z tym zrobić. To co się ma tam wydarzyć? On ma przyjść do domu i pozabijać ich i wtedy dopiero może będzie, żeby coś zmienić, to natychmiast tam się palą wszystkie czerwone światła. Pokazuje mi, jakie jest ich prawdziwa sytuacja. No i może ufam coś do nich dotarło.
No ale my często właśnie nie widzimy, dlaczego tyle zła jest obecnego w życiu naszym, naszych najbliższych. A dla Pana Boga to wiele miejsce w naszym życiu nie ma, bo jest coś ważniejszego. Tutaj jakieś zajęcia dodatkowe, praca, koncert na który trzeba pojechać, wakacje, weekend na zielonej trawce, zamiast przyjść do kościoła do Boga, coś zrobić ze swoim życiem duchowym. Czegoś się dowiedzieć ważnego, co może zmienić moje życie? O tym też wczoraj sobie mówiliśmy o tej prewencji, która chroni nas przed wielkimi życiowymi nieszczęściami. I kiedy też mówimy o tych złych skłonnościach, złych cechach, zachowaniach, to musimy wiedzieć, że nie mówimy o jakieś abstrakcji, albo jakichś sprawach dotyczących nauki, które wyjaśnia np. psychologia. Ale też od strony duchowej, to mówimy o konkretnych duchach, demonach, które oddziaływują na nasze życie. Taka jest nauka kościoła, tego uczył Jezus Chrystus. Za każdym grzechem stoi zły duch, demon i tu potwierdzą księża egzorcyści, że za konkretnymi zachowaniami, grzechami stoją konkretne grupy demonów, że są demony agresji, gniewu, nieprzebaczenia, lenistwa, pożądliwości, pychy, pogardy i tak dalej. Tych grup jest wiele, a złego ducha żadna tabletka nie wypędzi. Tu potrzeba mocy Bożej, to trzeba pojąć, a nie mówić, że kościół straszy diabłami i piekłem, które w ogóle nie istnieją. Oczywiście, że istnieją. I ich ofiarami są przede wszystkim ci, którzy myślą, że diabła nie ma. Tę prawdę podkreśla słowo Boże, podkreśla sam Jezus Chrystus. O tej prawdzie, pouczał Bóg Świętych i Mistyków i tu chciałbym zacytować fragment nauczania, które Jezus Chrystus przekazał polskiej mistyczce Alicji Lenczewskiej. To jest konkretnie zapisane. W drugim tomie tych pouczeń, to się nazwa słowo pouczania numer 284, jeżeli ktoś chciałby to sobie w domu poczytać. I co Pan Jezus powiedział? Tylko przeczytam to, co dotyczy sprawy złości, chociaż tak jak powiedziałem dzisiejsze słowo Boże, mówi i o złości, o gniewie i o nienawiści, nieprzebaczeniu. Tylko to, co o złości mówi Jezus:
Miłość pochodzi od Boga. Jest ona najwspanialszym dobrem, jakie otrzymuje człowiek, jakim może dzielić się z bliźnimi. Przeciwieństwem miłości jest złość i pochodzi ona od szatana. Każda złość rodzi złe owoce i niszczy duszę. Złość jest objawem bliskości szatana i ulegania mu. Największym grzechem jest świadome uleganie złości, noszenie jej w sercu, kierowanie jej ku bliźnim, a nawet ku wszystkiemu, co zostało stworzone przez Boga. Jeśli radość ci sprawia zło, jakie dotknęło kogoś, choćby tego, kto sprawił ci ból, jeśli przyjemnością jest dla ciebie oglądanie okrucieństwa, krzywdy i lęku, to wiedz, że sercem twoim rządzi szatan, który tam zamieszkał i który będzie w tobie coraz aktywniejszy, by zniszczyć świętość twojej duszy i zatruć swym jadem tych, z którymi się stykasz. Jeśli pojawia się w twoim sercu złość, jakiekolwiek jej owoce, na przykład niezadowolenie, zazdrość, pretensje, nieżyczliwość, rozdrażnienie, niecierpliwość, podejrzliwość, to wiedz, że przystąpił do ciebie szatan i chce działać przez ciebie, chce uczynić ciebie swoim narzędziem wobec bliźnich twoich i wobec świata. Jeśli chcesz zachować serce swoje w czystości, nie pozwól na żaden cień złości w nim. Wzywaj imienia Mego, uciekaj się w obronę Matki mojej, pragnij dobra dla wszystkich i okazuj miłość moją każdemu.
Proszę zobaczyć, ile razy Pan Jezus podkreśla, to jest działanie złego ducha, w twoim życiu, w twoim sercu, możesz nie zdawać sobie z tego sprawy, możesz to wypierać, mówić to nie istnieje, ale tak jest. Takie są fakty i szatan chce uczynić ciebie swoim narzędziem. I tak jest za każdym razem kiedy uzewnętrzniasz swoją złość i jak mówi Jezus zazdrość, niezadowolenie, pretensje, nieżyczliwość, rozdrażnienie. A potem ktoś mówi, nie mam potrzeby chodzić do spowiedzi, nie mam z czego się spowiadać, a codziennie tego rodzaju zachowania są obecne w Jego życiu. Czy to nie jest jakimś wielkim nieszczęściem tego człowieka? Czy to nie jest powodem cierpienia Jego bliskich? Jestem ideałem, a tak naprawdę widzimy jak to wygląda naprawdę. Pan Jezus na końcu i to jeszcze raz przeczytam, podaje bardzo konkretne lekarstwo, jak mam sobie z tym radzić. Wzywaj Imienia Mojego, i to jest właśnie modlitwa. Uciekaj się w obronę Matki Mojej i tu jest różaniec. Pragnij dobra dla wszystkich i okazuj miłość moją każdemu. To jest modlitwa za bliźnich i czyn, konkretne czyny w uczynkach, okazuje się właśnie ta prawda, że Bóg jest w nas obecny. A więc jak widzimy nie jakieś tabletki, nie jakieś sesje terapeutyczne, konkretne wezwanie Boga do naszego życia i życie w obecności Bożej. Świadomość tej walki duchowej, w której tkwimy. Popatrzmy jeszcze raz słowo Boże dzisiaj konkretnie nazywa te złe cechy, które są w nas obecne, złość, gniew, nienawiść, nieprzebaczenie. I bardzo surowo słowo Boże, liturgia słowa, komentuje obecność tego rodzaju złych uczynków w naszym życiu, ostrzega, że one rujnują nasze życie doczesne, ale też niestety pozbawiają nas życia wiecznego i nie może się zbawić człowiek, który żyje w gniewie, w złości, w nieprzebaczeniu. Jest to bardzo poważny problem. Myślę też dlatego, iż wielu uważa się za dobrych, wręcz doskonałych katolików, za katolików praktykujących, ale niestety te cechy i zachowania są ich codziennością. Potrafią złościć się na najbliższych, gniewać, wprost mówić o swojej nienawiści do nich, a godzinę później przyjdą do kościoła, przyjmą Komunię Świętą, w czasie modlitwy uwielbiają Boga. Co mówi na ten temat słowo Boże? W liście świętego Jakuba jest ostrzeżenie:
„Językiem wielbimy Boga i Ojca i językiem też przeklinamy ludzi stworzonych na podobieństwo Boże, czy z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo? Tak być nie może bracia moi! Z tego samego źródła nigdy nie wypływa woda słodka i gorzka”.
A więc trzeba strzec się tego rodzaju hipokryzji, postępowań wewnętrznie sprzecznych, nie może być tak, że ktoś mówi. Jestem blisko Serca Jezusa, a równocześnie swoim własnym sercem jesteś daleko od drugiego człowieka. Jeżeli to serce nie potrafi wybaczyć i szczerze kochać, to on jest bardzo daleko, lata świetlne daleko od Serca Boga. Bo kto jest blisko Serca Boga, to jego serce upodabnia się do Serca Jezusa. Serce Jezusa to jest przebaczanie, to jest łagodność, to jest cierpliwość, to jest miłość. Słowo Boże ostrzega, że kto oddala się od Serca Boga i wpuszcza w swoje życie szatana, to przejawia, agresję, złość, lekceważenie, pychę, to jest na najpewniejszej drodze do wiecznego potępienia.
I popatrzmy. Z jednej strony uważamy siebie często za ludzi dobrych, w konfesjonale zapewniamy kapłana, że nie mamy sobie nic do zarzucenia, a z drugiej strony nasi bliscy często płaczą z naszego powodu, często ranimy ich naszym bezrefleksyjnymi wypowiedziami czy zachowaniami. Często twierdzimy, że mamy świetną relację z Bogiem, a z naszego traktowania żony, męża, własnych dzieci, czy rodziców, sąsiadów, kapłanów, innych ludzi, przebija pycha, upór, brak empatii, skruchy, jesteśmy przekonani o swojej świętej racji, mądrości i nieomylności. Jezus tak nie postępował i nie może siebie nazwać naśladowcą Chrystusa, kto tak samo postępuje. Nie może dojść do nieba ktoś, kto żyje w konflikcie ze swoimi najbliższymi, z większością swojej rodziny, parafii czy kościoła. Nie bez powodu w liście do hebrajczyków przeczytamy:
„…dążcie do pokoju ze wszystkimi oraz do uświęcenia, bo bez niego nikt nie będzie oglądał Pana”.
To jest bardzo ważne słowo dążcie, to nie jest tak, że od razu nabędziemy tę cnotę, to jesteśmy świętymi, nie. To jest trudna droga, bolesna droga, która nas kosztuje. To są próby, które raz się udają, ale próbujemy, pracujemy nad sobą, ale wielu tego w ogóle nie podejmuje. Mamy być ludźmi pokoju jeżeli chcemy być w niebie, ale trudno mówić o pokoju, gdy żyjemy w konfliktach, w nieprzebaczeniu, gdy ludzie się nas boją, kiedy nas unikają i często to są nasi najbliżsi. Jeśli ktoś twierdzi, że tak żyjąc jest w dobrej relacji z Bogiem, no to taka relacja jest iluzją, złudzeniem, samookłamywaniem się i ranieniem Jezusa. Miarą naszej prawdziwej relacji z Bogiem są nasze relacje z ludźmi. Jak traktujemy ludzi, szczególnie najbliższych, tak samo traktujemy Boga, taka jest prawda. Miłość bliźniego jest trudna, jest wymagająca, ale jest możliwa. Jeżeli będziemy blisko źródła miłości, jeżeli będziemy blisko Boga i dlatego musimy, jak najwięcej czasu przebywać z Bogiem, jak najbardziej pokornie spoglądać na samych siebie na swoje zachowanie. Musimy bardzo pokornie codziennie prosić Pana Jezusa o Jego łaskę, o Jego pomoc przyznając się codziennie do swoich grzeszności, upadków, przeprowadzając solidny rachunek sumienia najlepiej dwa razy dziennie, w południe i przed snem. Od razu wyłapywać te wszystkie złe zachowania i korygować jej na bierząco. Jeśli wiemy, że w ciągu dnia kogoś skrzywdziliśmy, nie bać się, jeszcze tego samego dnia przeprosić. Jeśli jest to osoba, do której nie mamy dostępu, zadzwonić, wysłać smsa, zwykłe słowo: przepraszam za moje zachowanie dziś. Jeśli to jest ktoś bliski w domu, w rodzinie, współmałżonek, dzieci to samo. Podejść, powiedzieć przepraszam, to jest postawa godna Chrystusa. I za tym idzie Boża łaska i to jest droga do prawdziwej świętości, do której jesteśmy zdolni, jeśli tylko pragniemy.
Amen.
ks. Sałwomir Kostrzewa
Na dwie pierwsze nauki rekolekcyjne zapraszamy na stronę: https://www.youtube.com/@RCTV_Polska
Szczególne podziękowania za wygłoszenie, organizację i udostepnienie dla księży Sławomira i Michała oraz wspólnoty SYCHAR.
Linki;