Czy w ogóle można mieć tytuł, czy warto mieć tytuł?

Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza (Mt 23, 1-12)

Jezus przemówił do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: «Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą.

Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi.

A wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy jesteście braćmi. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus.

Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony».

Tutaj słuchaj:

Kochani, żyjemy w Austrii, gdzie tytuły od wieków odgrywały bardzo ważną rolę. I nawet dzisiaj ludzie chętnie się nimi posługują, szczególnie, kiedy przy pomocy tytuł można szybciej załatwić jaką sprawę. I szczerze powiem, że ja się też tym posługuję. Jeżeli trzeba, bo rozmawiam z np. z urzędami, kiedy zadzwonię i powiem, kim jestem ze wszystkimi tytułami, od razu inaczej rozmawiają. A czasami tak trzeba. Tak mi się przynajmniej wydaje. Ważne jest, że ludzie funkcjonują tak od wieków. I zawsze jakiś taki stygmat w sensie pozytywnym, jak widzimy jakąś gwiazdę, to myślimy, że już jesteśmy w niebie. Ale to, tacy jesteśmy. Ktoś, kto ma jakiś tytuł, sprawuje jakiś urząd, sprawia, że czujemy się albo lepiej dowartościowani, albo nabieramy wody w usta i nic nie mówimy. To też nie jest dobre.

W pierwszej połowie XIX wieku w Polsce też, ale w wioskach tu austriackich funkcjonowali jeszcze nauczyciele, którzy uczyli w jednej szkole wszystkie dzieci, od pierwszej klasy do ostatniej. I taki nauczyciel obok aptekarza i księdza był jedną z najważniejszych, najbardziej szanowanych osób w miejscowości. Jest taka historia, 10-letni Janek nie potrafił poprawnie rozwiązać zadania matematycznego. I nauczyciel powoli z cierpliwością wyjaśnia mu, jak to zrobić. I na koniec zapytał go, zrozumiałeś? a Janek odpowiedział, tak. Na co pan nauczyciel wzburzył się i powiedział tak, panie nauczycielu. A Janek odpowiedział sucho, A ksiądz w niedzielę czytał, co Jezus odpowiedział, nie nazywajcie nikogo Panem i nie nazywajcie nikogo nauczycielem. Na co pan nauczyciel odpowiedział sucho – W takim razie mów do mnie, panie kierowniku szkoły.

To brzmi jak anegdota, ale z drugiej strony kochani, kiedy się czyta wiadomości ze szkoły. Dzisiaj czytałem. Zobaczcie sobie na ORF wiadomości ze szkół. Nauczyciele boją się już w ogóle rozmawiać z uczniami, boją się iść do szkoły. To nie było takie złe. Podejście, pokazanie, gdzie kto jest ważny i co ma do powiedzenia, bo jak wszyscy robią, co chcą to życie nie najbardziej, nie najlepiej funkcjonuje.

Ale co to ma wspólnego z naszą dzisiejszą Ewangelią? Czy Jezus naprawdę zakazał używania tytułów. Czy w ogóle można mieć tytuł, czy warto mieć tytuł? Czy to jest ważne przed Panem Bogiem? Na pewno przed Panem Bogiem to nie jest ważne, bo po śmierci wszyscy będziemy przed Bogiem stać jako grzesznicy. Ale ważne jest tu i teraz. W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus przemawia do swoich przyjaciół i do ludzi, którzy z nim byli. I daje im lekcje na temat urząd i władza, sława i godność. Jezus nie kwestionuje tego, że są i muszą być ludzie, którzy sprawują władzę. Począwszy od matki i ojca, poprzez nauczycieli i mistrzów w szkole, to są normalne zawody, to są normalne funkcje. Aż do urzędników społeczeństwie i we wspólnotach religijnych. I władze mają swoje zadanie. Ale Jezus jest sędzią ludzi. Zbyt dobrze wie, że nawet ci, którzy zajmują wysokie stanowiska, to ludzie z wadami i ze słabościami. My czasem tak patrzymy na tych wielkich dużych i myślimy, że oni nie mogą popełniać błędów, ale oni popełniają te błędy. I to jest normalne. Bo nawet jeśli chodzi o urzędników publicznych, to jest już nasze doświadczenie. Nie zawsze robią to o czym mówił. I to jest wpisane w nasze życie tutaj na ziemi. Istnieją dzisiaj działacze klimatyczni, którzy jeżdżą wielkim limuzynami. Albo istnieją ludzie, którzy mówią, że są weganami, a z drugiej strony pozwalają, żeby psuło się mnóstwo jedzenia, nawet tego, które kupują. A zdarzają się i księża, którzy głoszą rozwagę w ruchu drogowym, a sami jeżdżą szybko. Jest to oczywiście niezadowalające i nie ma usprawiedliwienia dla stosowania takich podwójnych standardów, ale z tym się musimy w życiu liczyć. Rozbieżność między tym, co mówimy, a tym, co robimy często powoduje gorzkie rozczarowanie u osób, które są z nami związane. I to w przyjaźni, w małżeństwie, w pracy również. Osoby na wysokich stanowiskach szczególnie są narażone na egoizm kochani. Z jednej strony oczekujemy od nich wielkie uczciwości, ale ludzie im wyżej postawieni tym bardziej narażeni są na egoizm. Jeśli chodzi o ich działania i zachowania, to wiele ludzie myśli o sobie, o swojej pozycji społecznej, o honorze, że to im się po prostu należy. Myślą, że przy pomocy urzędu mają prawo do większych wygód, mają prawo do rozporządzania ludźmi. I często nie chcą się do tego przyznać, że ich stanowisko związane jest przede wszystkim z obowiązkami, nie sprawami, ale z obowiązkami. Im wyższy stanowisko, tym wyższe odpowiedzialności i obowiązek. Tego warto ludziom przypominać. A bardzo często się zdarza, że tacy ludzie lubią delegować, bo obowiązki, bo jeżeli coś się źle wydarzy, to przecież nie jest już ich odpowiedzialnością, to ich podwładni zrobili coś złego. I im bardziej ludzie otaczają się symbolami swojego statusu władzy, tym bardziej są podejrzliwi, podejrzani, że po prostu raczej są słabymi ludźmi.

Jeżeli ktoś potrzebuje tysiąca pieczątek i nie wiadomo ilu tytułów i dziesiątek tabliczek na drzwiach, to warto się zapytać, czy on rzeczywiście jest na miejscu?

I w tej chwili żyjemy też takich czasach, że próbuje się ludzi do wartościować, poprzez zmiany nazw ich pracy. Kiedyś była pracowniczka przy kasie, kasjerka, a dzisiaj nazywa się ona starszym konsultantem do spraw klienta. Takie są rzeczy. Poprzez konkretną listę tytułów, Jezus chce dać do zrozumienia, że każdemu człowiekowi, niezależnie od klasy społecznej, grozi po prostu niebezpieczeństwo, uwierzenia w siebie, że jestem kimś lepszy. Chrystus chce przestrzec nas przed byciem zrozumiałym i zachęca do powściągliwości.

O nawet we wczesnym kościele ludzie mieli takie negatywne doświadczenia z dostojnikami, dlatego papież Grzegorz I żyjący w 6 wieku, świadomie użył wobec swojego urzędu tytułu „Servus servorum Dei” – „Sługa, sług Bożych”. I w swoim tytule przejął właściwie słowa Jezusa, o których dzisiaj słyszeliśmy w Ewangelii. Największy z Was niech będzie waszym sługą. I kiedy Jezus nadaje tytuły Panu Bogu i mówi, że Pan Bóg jest nauczycielem, Pan Bóg jest Ojcem. Pan Bóg jest doskonałą głową. Zwraca naszą uwagę, rzeczywiście na źródło wszelkiego autorytetu. Z tego powodu jest Ojcem, Mistrzem i Nauczycielem, że jest Bogiem, że od niego pochodzi wszystko. Ale nawet jeżeli mówimy, że Pan Bóg jest Bogiem, że Pan Bóg jest Ojcem, że Pan Bóg jest nauczycielem i mistrzem, nie znaczy to, że ojciec dla dzieci nie jest ojcem, a nie numerem jeden rodzica czy matka nie jest matką, a nie rodzicem numer dwa. Nie znaczy to, że instruktor w szkole nie jest mistrzem, należy mu się szacunek. I nawet jeżeli dzisiaj w kościele, mówi się również o inkluzywności, o niewykluczaniu nikogo. To nie jest wcale nowy wynalazek w naszych czasów. Dzisiaj w społeczeństwie się też mówi.

Chcemy inkluzywnego społeczeństwa, ale czym jest ta inkluzywność? O co tu chodzi? Chodzi o to, żebyśmy po prostu szanowali siebie na wzajem, tacy jakimi jesteśmy. I pamiętali, że wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Ojca w niebie. Uczniami jednego mistrza Chrystusa. To nie chodzi o taką „urawniłowkę”. Jeszcze długo będą nam robić wodę z mózgu pod tym względem. Pamiętajmy o jednym. Szanujmy siebie, nawzajem, ale szanujmy również i nas samych. Bo szanując na samych, myśląc, o tym, kim naprawdę jesteśmy, nie wywyższając się, ale też i fałszywi nie uniżając, wypełniamy po prostu wolę Boga. I o to chodzi, kiedy słuchamy dzisiejszej Ewangelii. „Kto się wywyższa będzie uniżony, to się uniża będzie wywyższony”.

Bądź sobą przed Panem Bogiem, bądź jego dzieckiem, zaufaj Chrystusowi, swojemu mistrzowi.

Amen.

ks. dr. Michał Ciurej

PFARRE AM SCHÜTTEL
Böcklinstraße 31
1020 Wiedeń

https://www.youtube.com/@pfarreamschuttel6591

Przytul się do Serca Jezusa